Łukasz Kubot
Data urodzenia:
16.05.1982
Miejsce urodzenia:
Bolesławiec
Wzrost:
190 cm
Waga:
86 kg
Gra:
praworęczny
Tenis
Tenis
Polska
podstawowe informacje
Polski tenisista. Zwycięzca sześciu turniejów deblowych ATP oraz finalista dwóch turniejów singlowych ATP i czterech turniejów deblowych ATP. Reprezentant Polski w Pucharze Davisa od 2001 roku.
Sukcesy:
gra singlowa:
Finalista turniejów ATP: 2 Belgrad (2009), Costa do Sauipe (2010)
gra podwójna:
Wygrane turnieje ATP: 6 Casablanca (2009), Belgrad (2009), Wiedeń (2009), Santiago (2010), Acapulco (2010), Bukareszt (2010)
Finalista turniejów ATP: 4 Casablanca (2008), Lyon (2007), Acapulco (2009), Costa do Sauipe (2010)
Ranking ATP: pierwsza "100" bez Polaków
Hiszpan Rafael Nadal wciąż pozostaje liderem rankingu tenisistów. W czołowej "100" zawodników nie ma juz żadnego polskiego...
tenis,szczegolnie tenis dla seniorow(weteranow)w kategoriach wiekowych od 35 lat do lat 85+
piątek, 25 marca 2011
piątek, 18 marca 2011
Supersenior
Supersenior
bandrzej 08.02.2011, czytano 62 razy, pobrano kod HTML 2 razy, komentarzy 0.
Pojecie SUPERSENIOR może mieć z pewnością wiele znaczeń, ale mnie interesuje i zajmować będzie to, które wg oficjalnej nomenklatury ITF (Międzynarodowa Organizcja Tenisowa) oznacza czynnego tenisistę w wieku ponad 60 lat.
ITF organizuje turnieje o Mistrzostwo Europy Superseniorów. O swoim udziale w takim turnieju napiszę w kolejnym artykule. Dzisiaj chcę tylko powiedzieć, że TENIS JEST PIĘKNY ! Jest piękny w ogóle, a ludziom go uprawiającym sprawia najprawdziwszą radość, niezależnie od tego, w jakim są wieku. I niekoniecznie trzeba go uprawiać od dziecka. Ja pierwszy raz w życiu wziąłem rakietę do ręki, gdy miałem 45 lat... Dzisiaj mam 64 lata i gram codziennie, gram dla zdrowia i kondycji fizycznej, ale też dla frajdy, dla sportowej rywalizacji i nieustaującego współzawodnictwa.
Za sprawą tenisa poznałem i pokochałem tak wielu fascynujących ludzi, że również w wymiarze własnego człowieczeństwa tenisowi ogromnie wiele zawdzięczam. Jest też tak, że ITF znakomicie nam wzbogaca i ułatwia kontakty międzynarorodowe i możliwości współzawodniczenia. Tworzy doroczne kalendarze imprez dla "dziadków" i prowadzi bieżące rankingi zawodników we wszystkich grupach wiekowych. Grup tych jest sporo, bo i dla pań i panów od lat 35 do ponad 85! W każdej grupie wiekowej możemy za sprawą ITF i internetu w każdym czasie zobaczyć 1000 najlepszych tenisistów świata! Fantastyczne! Wychodzi na to, że tenis pozwala nam się nie starzeć. Przecież my co 5 lat jesteśmy najmłodsi. My w zasadzie tęsknimy nieustannie za następną grupą wiekową, bo w niej znów będziemy najmłodsi i znów nasze szanse na sukcesy będą wieksze niż wprzódy. Przeżywamy więc coś na kształt radości starzenia się...
ITF swoje działania dla seniorów, kalendarze imprez, rankingi, pomysły i reminiscencje przedstawia na swojej stronie internetowej.
W wymiarze krajowym adekwatne działania, informacje i hasła oferuje organizacja ATP (Amatorski Tenis Polski).
Zapraszam też na stronę jednego z najstarszych klubów tenisowych w Polsce - SKT Sopot (w którym społecznie działam), by zapoznać się z inicjatywami regionalnymi.
Andrzej Bartkowski
bandrzej 08.02.2011, czytano 62 razy, pobrano kod HTML 2 razy, komentarzy 0.
Pojecie SUPERSENIOR może mieć z pewnością wiele znaczeń, ale mnie interesuje i zajmować będzie to, które wg oficjalnej nomenklatury ITF (Międzynarodowa Organizcja Tenisowa) oznacza czynnego tenisistę w wieku ponad 60 lat.
ITF organizuje turnieje o Mistrzostwo Europy Superseniorów. O swoim udziale w takim turnieju napiszę w kolejnym artykule. Dzisiaj chcę tylko powiedzieć, że TENIS JEST PIĘKNY ! Jest piękny w ogóle, a ludziom go uprawiającym sprawia najprawdziwszą radość, niezależnie od tego, w jakim są wieku. I niekoniecznie trzeba go uprawiać od dziecka. Ja pierwszy raz w życiu wziąłem rakietę do ręki, gdy miałem 45 lat... Dzisiaj mam 64 lata i gram codziennie, gram dla zdrowia i kondycji fizycznej, ale też dla frajdy, dla sportowej rywalizacji i nieustaującego współzawodnictwa.
Za sprawą tenisa poznałem i pokochałem tak wielu fascynujących ludzi, że również w wymiarze własnego człowieczeństwa tenisowi ogromnie wiele zawdzięczam. Jest też tak, że ITF znakomicie nam wzbogaca i ułatwia kontakty międzynarorodowe i możliwości współzawodniczenia. Tworzy doroczne kalendarze imprez dla "dziadków" i prowadzi bieżące rankingi zawodników we wszystkich grupach wiekowych. Grup tych jest sporo, bo i dla pań i panów od lat 35 do ponad 85! W każdej grupie wiekowej możemy za sprawą ITF i internetu w każdym czasie zobaczyć 1000 najlepszych tenisistów świata! Fantastyczne! Wychodzi na to, że tenis pozwala nam się nie starzeć. Przecież my co 5 lat jesteśmy najmłodsi. My w zasadzie tęsknimy nieustannie za następną grupą wiekową, bo w niej znów będziemy najmłodsi i znów nasze szanse na sukcesy będą wieksze niż wprzódy. Przeżywamy więc coś na kształt radości starzenia się...
ITF swoje działania dla seniorów, kalendarze imprez, rankingi, pomysły i reminiscencje przedstawia na swojej stronie internetowej.
W wymiarze krajowym adekwatne działania, informacje i hasła oferuje organizacja ATP (Amatorski Tenis Polski).
Zapraszam też na stronę jednego z najstarszych klubów tenisowych w Polsce - SKT Sopot (w którym społecznie działam), by zapoznać się z inicjatywami regionalnymi.
Andrzej Bartkowski
niedziela, 13 marca 2011
Punktacja
Warto przyjrzeć się bliżej zasadą rządzącym tenisem, ponieważ są one na pierwszy rzut oka bardzo dziwne i niezrozumiałe dla większości osób.
Ale przechodząc do konkretów, mecz możemy podzielić na sety, które dzielimy na gemy. Jeden gem dzielimy z kolei na kilka, a nawet kilkadziesiąt wymian. W czasie gema serwuje cały czas ta sama osoba, wygrywa ten kto zdobędzie 4 punkty i w tym samym czasie 2 punkty przewagi nad konkurentem. Seta wygrywa ten, kto wygra 6 gemów i jednocześnie będzie miał 2 gemy wygrane więcej niż konkurent. Jeśli zawodnicy grają tak, że mają po 6 gemów wygranych to wprowadza się ostatni, rostrzygający gem, tak zwany tie-break. Natomiast cały mecz wygrywa zawodnik, który zwycięży 2 lub 3 sety. W przypadku Wielkiego Szlema oraz w innych prestiżowych turniejach jest to zawsze wygrana 3 setów na pięć wszystkich. Nazywamy to "the best of five".
Każdy mecz jest kończony przez sędziego, który wypowiada słowa gem, set, mecz. Jak widzicie zasady tenisa są trochę skomplikowane, aby je w pełni opanować potrzebny jest spory trening.
Ale przechodząc do konkretów, mecz możemy podzielić na sety, które dzielimy na gemy. Jeden gem dzielimy z kolei na kilka, a nawet kilkadziesiąt wymian. W czasie gema serwuje cały czas ta sama osoba, wygrywa ten kto zdobędzie 4 punkty i w tym samym czasie 2 punkty przewagi nad konkurentem. Seta wygrywa ten, kto wygra 6 gemów i jednocześnie będzie miał 2 gemy wygrane więcej niż konkurent. Jeśli zawodnicy grają tak, że mają po 6 gemów wygranych to wprowadza się ostatni, rostrzygający gem, tak zwany tie-break. Natomiast cały mecz wygrywa zawodnik, który zwycięży 2 lub 3 sety. W przypadku Wielkiego Szlema oraz w innych prestiżowych turniejach jest to zawsze wygrana 3 setów na pięć wszystkich. Nazywamy to "the best of five".
Każdy mecz jest kończony przez sędziego, który wypowiada słowa gem, set, mecz. Jak widzicie zasady tenisa są trochę skomplikowane, aby je w pełni opanować potrzebny jest spory trening.
środa, 9 marca 2011
Roger Federer
Roger Federer - król kortów
Autor: Marzenka
Notka biograficzna nietuzinkowego sportowca, skromnego młodzieńca o wysokiej inteligencji, żywej ikony tenisa, zdobywcy Wielkich Szlemów, postrachu kortów, bożyszcza kobiet, urodzonego zwycięzcy itd. etc.
Gem
Roger Federer jest wybitnym szwajcarskim tenisistą, pierwszą rakietą świata od 2 lutego 2004 do 18 sierpnia 2008, szesnastokrotnym zwycięzcą turniejów Wielkiego Szlema oraz mistrzem olimpijskim w deblach w 2008 roku (ze Stanislasem Wawrinką). Urodził się 8 sierpnia 1981 roku w Bazylei.Po raz pierwszy wziął do ręki rakietę tenisową w wieku sześciu lat. Australijczyk Peter Carter był jego trenerem przez 10 lat. W 1998, Roger wygrał turniej Wimbledon juniorów oraz prestiżowy Orange Bowl. W lipcu tego roku wziął udział w pierwszym w jego karierze turnieju ATP (Stowarzyszenia Tenisistów Profesjonalnych) w Gstaad. W 1999 Federer znalazł się wśród stu najlepszych tenisistów w rankingu AT. W roku 2000 doszedł do półfinałów Olimpijskich, jak również dwóch finałów turniejów ATP. Pod koniec tego sezonu wspiął się na 29. miejsce w rankingu.
Set
W lutym 2001, Federer wygrał swój pierwszy turniej ATP w Mediolanie i doszedł do ćwierćfinałów w Wimbledonie. W roku 2003 wygrał swój pierwszy turniej Wielkiego Szlema na trawiastych kortach Wimbledonu. Tego samego roku wygrał ponadto Tennis Masters Cup (ang. Puchar Mistrzów), pokonując w finale Andre Agassiego, męża Steffi Graf. W 2004 Federer wygrał trzy turnieje Wielkiego Szlema (wszystkie poza Roland Garros) i ukończył sezon jako pierwsza rakieta świata; otrzymał ponadto dwie nagrody - tytuł mistrza w ITF (Międzynarodowej Federacji Tenisowej) oraz tytuł sportowca roku przyznawanej przez Laureus World Sports Awards (ten tytuł otrzymał jeszcze dwa razy z rzędu). Lata 2005-2006 można by nazwać "latami Rogera". Zdobył 11 z 12 tytułów i wygrał 5 z 6 turniejów Wielkiego Szlema na twardych kortach. W maju 2007, na stadionie Arena w Palmie (Palma Arena) na Majorce, odbył się historyczny pojedynek. Roger Federer przegrał z Rafaelem Nadalem w meczu pokazowym, w którym gracze zmierzyli się na pół ceglanym, pół trawiastym korcie. Roger Federer, będąc pierwszą rakietą przez 161 tygodni, pobił rekord wcześniej należący do Jimmiego Connorsa (160 tygodni od 29 lipca 1974 do 22 sierpnia 1977). Od września 2003 roku do listopada 2007 nie przegrał dwóch meczy z rzędu. Ponadto Federer pobił rekord Samprasa (14 tytułów w Wielkich Szlemach), wziął udział w 7 kolejnych turniejach Wimbledonu, 9 razy stanął na podium w finałowych turniejach roku (tylko 8 najlepszych graczy w danym roku jest do nich zapraszanych), 10 razy z rzędu był finalistą Wielkich Szlemów (wygrywając 8). Sympatyczny Roger ma na swoim koncie wiele wspaniałych zwycięstw i niepobitych rekordów, ale jego największą osobistą wygraną było zdobycie tytułu w Roland Garros w 2009 roku. Tego roku Federer zdobył tytuły we wszystkich czterech Wielkich Szlemach.
Mecz
Roger Federer ma obecnie 29 lat. To niewiele, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że nie ma już czego wygrywać, ponieważ wygrał praktycznie wszystko. Niewątpliwą zaletą tego tenisisty jest skromność, dlatego nie ma ryzyka, że po zakończeniu kariery straci kontakt z rzeczywistością, kupi sobie największy jacht na świecie i zacznie palić. Jest oczywiste, że także jego kariera dobiegnie końca, niemniej na zawsze pozostanie wielkim graczem, pewniakiem dla miłośnika zakładów sportowych i precyzyjnym jak szwajcarski zegarek królem kortów.
czwartek, 3 marca 2011
Żegnamy Adama Małysza
Adam Małysz kończy karierę - relacja Tomasza Zimocha
"Król Weissflog II", "Goldberger Wschodu", "Król Holmenkollen" i "Orzeł z Wisły" - to niektóre przydomki jednego z najlepszych skoczków narciarskich w historii tej dyscypliny. W czwartek Adam Małysz ogłosił, że kończy sportową karierę.
Małysz urodził się 3 grudnia 1977 roku w Wiśle. Na sport był skazany, a miłość do nart wpajano mu od urodzenia. Jego pradziadek miał własną skocznię, na której najlepsi beskidzcy zawodnicy osiągali odległości w granicach 50 metrów. Ojciec był kierowcą w klubie sportowym Wisła, zaś wujek - Jan Szturc, najpierw znanym skoczkiem, a po zakończeniu kariery - trenerem.
I to właśnie jemu w głównej mierze zawdzięczają kibice, że sześcioletni Adam trafił na skocznię. Przez całą szkołę podstawową trenował kombinację norweską i oddawał się swojej drugiej pasji - piłce nożnej. Mały, drobny miał kłopoty z dopasowaniem sobie nart i butów. Początki nie były łatwe, ale talentem wyróżniał się od najmłodszych lat.
Przebłyski geniuszu
Po raz pierwszy Polska usłyszała o nim w 1994 roku, gdy jako junior wywalczył mistrzostwo kraju seniorów w skokach na Średniej i wicemistrzostwo na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Zdobył także wicemistrzostwo w gronie juniorów w kombinacji. Pod koniec roku Szturc zdecydował, że Małysz, ze względu na swoją posturę, zrezygnuje z kombinacji norweskiej i poświęci się skokom.
Trafił pod skrzydła ówczesnego szkoleniowca kadry, Czecha Pavla Mikeski. Na arenie międzynarodowej zadebiutował w sezonie 1994/95. Wyjazd na Turniej Czterech Skoczni zasponsorowali mu wspólnie trener i sąsiedzi. To nie były wyrzucone pieniądze. W konkursie w Innsbrucku zajął wtedy wysokie, 17., miejsce. W mistrzostwach świata w kanadyjskim Thunder Bay wyniki też były dobre - 11. lokata na średniej skoczni i 10. na dużej.
Pasmo sukcesów, jakie rozpoczęło się w 1996 roku, dało też początek nowej historii w polskim sporcie. Drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Iron Mountain, powtórzenie tego w Falun i trzecia pozycja w Lahti zaczęły przyzwyczajać kibiców do jego dobrych rezultatów. Do tego doszło sensacyjne zwycięstwo w Holmenkollen (16 marca 1996) i siódma pozycja w klasyfikacji generalnej PŚ.
Dał się poznać jako skromny i pracowity chłopak, czym zaskarbił sobie serca milionów Polaków. Ubrani w biało-czerwone barwy, z transparentami i trąbkami, zaczęli jeździć za nim po całym świecie.
- To dzięki nim czerpię motywację do dalszych treningów. Zawsze mnie wspierają i wiem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji, nawet jak nie wypadam najlepiej - powtarza przy każdej okazji Małysz.
Rodzina najważniejsza
Ważny dla jego życia prywatnego był 1997 rok. Najpierw stanął z Izabelą Polok na ślubnym kobiercu, a parę miesięcy później na świat przyszła ich córka - Karolina.
- To jest chwila jedna na całe życie. Wisła, 14 czerwca 1997 roku. Widzę, jak rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki na szczęście. Niosę żonę na rękach. Na naszym weselu przez trzy dni bawiło się 120 osób. A potem pochmurny 31 października w tym samym roku. Na świat przychodzi Karolinka. Miałem ledwie dwadzieścia lat, Iza dziewiętnaście. Ludzie dziwili się, że tacy młodzi skaczemy na głęboką wodę, a ja psychicznie bardzo szybko dojrzewałem - wspominał w jednym z wywiadów.
Adam
To właśnie rok 1997 i kolejne były najgorszymi w jego karierze. Wydawało się, że skoki odeszły na dalszy plan, natomiast całkowicie pochłonęły go obowiązki męża i ojca. Czas biegł, a Małysz nie odzyskiwał dawnego błysku. Był zrezygnowany, myślał nawet o zakończeniu kariery i pracy w wyuczonym zawodzie dekarza.
Przełomowym momentem była zmiana na stanowisku trenera kadry. Pavla Mikeskę zastąpił Apoloniusz Tajner, który zaprosił do współpracy psychologa dr Jana Blecharza i fizjologa prof. Jerzego Żołądzia. Małysz znowu zaczął zdobywać punkty w PŚ i na każdym kroku podkreślał rolę "doktorów".
Małyszomania - sukcesy i dramaty...
Milowy krok zrobił w sezonie 2000/2001. Wielkiej formie nie zaszkodziła nawet dyskwalifikacja w pierwszym konkursie w Kuopio. Najpierw odniósł zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, a potem zaczęła się wspinaczka na szczyt - zdobył złoty i srebrny medal mistrzostw świata oraz po raz pierwszy w karierze triumfował w klasyfikacji generalnej PŚ.
Wszyscy oszaleli z radości. "Małyszomania" nie osiągnęła jednak jeszcze apogeum. Odyseja trwała. Apetyty były wielkie, zwłaszcza, że zbliżały się igrzyska olimpijskie w Salt Lake City. Tam jednak bezkonkurencyjny okazał się Szwajcar Simon Ammann, ale srebrny i brązowy medal Polaka okrzyknięto sukcesem. Niedługo potem odebrał drugą i trzecią Kryształową Kulę. Po nieudanym początku sezonu 2002/03 zdołał sięgnąć w Predazzo po dwa złote krążki mistrzostw świata. To był jednak tylko chwilowy błysk. Po trzech wspaniałych latach przyszedł kryzys. W kolejnym sezonie Małysz nie wygrał żadnych zawodów, a na podium stawał tylko cztery razy. Miał także groźny upadek w Salt Lake City i opuścił kilka ostatnich konkursów. W klasyfikacji generalnej PŚ był 12.
Adam
Zdarzenie w mieście igrzysk 2002 roku Małysz zalicza do jednego z najgorszych momentów w swojej karierze.
- Staram się o tym zapomnieć, ale mimo wszystko czasem wracają do mnie te emocje i chwile spędzone w karetce. Podobno już wcześniej odzyskałem przytomność, ale pierwsze, co pamiętam, to stojący nade mną sanitariusz. Wielki człowiek w czerwonej kurtce z krzyżem. Mówił coś po angielsku, a ja zupełnie nie rozumiałem, co się stało. Chciałem potem jak najszybciej wrócić na skocznię. Poczuć, odzyskać pewność, że nic się nie stało. Już wiem, że w chwili zagrożenia przed oczami przelatuje całe życie - wspominał.
Potrzebne były zmiany; strzałem w dziesiątkę okazało się zatrudnienie trenera Hannu Lepistoe. Pod kierunkiem doświadczonego Fina, który wcześniej m.in. szlifował talent Mattiego Nykaenena, Polak odzyskał dawną formę. W sezonie 2006/2007 zdobył złoty medal mistrzostw świata i po raz czwarty sięgnął po Kryształową Kulę za zwycięstwo w PŚ.
Gdy kolejny rok nie był tak udany, podziękowano Lepistoe za współpracę, a pieczę nad kadrą objął dwa lata starszy od Małysza, były kolega z kadry Łukasz Kruczek. Nie był to jednak krok w dobrym kierunku. Początek sezonu miał bardzo słaby i po rozmowach z władzami Polskiego Związku Narciarskiego zdecydowano się powrócić do sprawdzonej koncepcji i sięgnięto po Lepistoe, tworząc "Team Małysz". Konsultacje dały oczekiwany efekt. "Orzeł z Wisły" zdobył w Vancouver dwa srebrne medale igrzysk.
Na szczycie do końca
W obecnym sezonie Małysz nadal współpracuje z Lepistoe i wciąż dostarcza kibicom mnóstwo emocji. W pierwszym z trzech konkursów PŚ w Zakopanem, po prawie czterech latach przerwy, stanął na najwyższym stopniu podium. W ostatnim upadł przy lądowaniu i cała Polska wstrzymała oddech. 33-letniemu skoczkowi nic poważnego się jednak nie stało.
W połowie lutego w norweskim Vikersund, na największej skoczni świata, poszybował na odległość 230,5 m, ustanawiając nieoficjalny rekord Polski. Dobrą formę zaprezentował także w Oslo, zdobywając szósty w karierze medal MŚ i potwierdzając, że Norwegowie nadając mu przydomek "Króla Holmenkollen" - po pięciu sukcesach w zawodach Pucharu Świata - nie mylili się. Żaden inny skoczek narciarski nie odniósł tam sukcesów porównywalnych z Małyszem.
W czwartek po konkursie na dużym obiekcie ogłosił zakończenie kariery po tym sezonie. 26 marca w Zakopanem kibice po raz ostatni będą mogli krzyknąć: "Leć Adam, leć...".
"Król Weissflog II", "Goldberger Wschodu", "Król Holmenkollen" i "Orzeł z Wisły" - to niektóre przydomki jednego z najlepszych skoczków narciarskich w historii tej dyscypliny. W czwartek Adam Małysz ogłosił, że kończy sportową karierę.
Małysz urodził się 3 grudnia 1977 roku w Wiśle. Na sport był skazany, a miłość do nart wpajano mu od urodzenia. Jego pradziadek miał własną skocznię, na której najlepsi beskidzcy zawodnicy osiągali odległości w granicach 50 metrów. Ojciec był kierowcą w klubie sportowym Wisła, zaś wujek - Jan Szturc, najpierw znanym skoczkiem, a po zakończeniu kariery - trenerem.
I to właśnie jemu w głównej mierze zawdzięczają kibice, że sześcioletni Adam trafił na skocznię. Przez całą szkołę podstawową trenował kombinację norweską i oddawał się swojej drugiej pasji - piłce nożnej. Mały, drobny miał kłopoty z dopasowaniem sobie nart i butów. Początki nie były łatwe, ale talentem wyróżniał się od najmłodszych lat.
Przebłyski geniuszu
Po raz pierwszy Polska usłyszała o nim w 1994 roku, gdy jako junior wywalczył mistrzostwo kraju seniorów w skokach na Średniej i wicemistrzostwo na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Zdobył także wicemistrzostwo w gronie juniorów w kombinacji. Pod koniec roku Szturc zdecydował, że Małysz, ze względu na swoją posturę, zrezygnuje z kombinacji norweskiej i poświęci się skokom.
Trafił pod skrzydła ówczesnego szkoleniowca kadry, Czecha Pavla Mikeski. Na arenie międzynarodowej zadebiutował w sezonie 1994/95. Wyjazd na Turniej Czterech Skoczni zasponsorowali mu wspólnie trener i sąsiedzi. To nie były wyrzucone pieniądze. W konkursie w Innsbrucku zajął wtedy wysokie, 17., miejsce. W mistrzostwach świata w kanadyjskim Thunder Bay wyniki też były dobre - 11. lokata na średniej skoczni i 10. na dużej.
Pasmo sukcesów, jakie rozpoczęło się w 1996 roku, dało też początek nowej historii w polskim sporcie. Drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Iron Mountain, powtórzenie tego w Falun i trzecia pozycja w Lahti zaczęły przyzwyczajać kibiców do jego dobrych rezultatów. Do tego doszło sensacyjne zwycięstwo w Holmenkollen (16 marca 1996) i siódma pozycja w klasyfikacji generalnej PŚ.
Dał się poznać jako skromny i pracowity chłopak, czym zaskarbił sobie serca milionów Polaków. Ubrani w biało-czerwone barwy, z transparentami i trąbkami, zaczęli jeździć za nim po całym świecie.
- To dzięki nim czerpię motywację do dalszych treningów. Zawsze mnie wspierają i wiem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji, nawet jak nie wypadam najlepiej - powtarza przy każdej okazji Małysz.
Rodzina najważniejsza
Ważny dla jego życia prywatnego był 1997 rok. Najpierw stanął z Izabelą Polok na ślubnym kobiercu, a parę miesięcy później na świat przyszła ich córka - Karolina.
- To jest chwila jedna na całe życie. Wisła, 14 czerwca 1997 roku. Widzę, jak rodzice witają nas chlebem i solą. Tłuczemy kieliszki na szczęście. Niosę żonę na rękach. Na naszym weselu przez trzy dni bawiło się 120 osób. A potem pochmurny 31 października w tym samym roku. Na świat przychodzi Karolinka. Miałem ledwie dwadzieścia lat, Iza dziewiętnaście. Ludzie dziwili się, że tacy młodzi skaczemy na głęboką wodę, a ja psychicznie bardzo szybko dojrzewałem - wspominał w jednym z wywiadów.
Adam
To właśnie rok 1997 i kolejne były najgorszymi w jego karierze. Wydawało się, że skoki odeszły na dalszy plan, natomiast całkowicie pochłonęły go obowiązki męża i ojca. Czas biegł, a Małysz nie odzyskiwał dawnego błysku. Był zrezygnowany, myślał nawet o zakończeniu kariery i pracy w wyuczonym zawodzie dekarza.
Przełomowym momentem była zmiana na stanowisku trenera kadry. Pavla Mikeskę zastąpił Apoloniusz Tajner, który zaprosił do współpracy psychologa dr Jana Blecharza i fizjologa prof. Jerzego Żołądzia. Małysz znowu zaczął zdobywać punkty w PŚ i na każdym kroku podkreślał rolę "doktorów".
Małyszomania - sukcesy i dramaty...
Milowy krok zrobił w sezonie 2000/2001. Wielkiej formie nie zaszkodziła nawet dyskwalifikacja w pierwszym konkursie w Kuopio. Najpierw odniósł zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, a potem zaczęła się wspinaczka na szczyt - zdobył złoty i srebrny medal mistrzostw świata oraz po raz pierwszy w karierze triumfował w klasyfikacji generalnej PŚ.
Wszyscy oszaleli z radości. "Małyszomania" nie osiągnęła jednak jeszcze apogeum. Odyseja trwała. Apetyty były wielkie, zwłaszcza, że zbliżały się igrzyska olimpijskie w Salt Lake City. Tam jednak bezkonkurencyjny okazał się Szwajcar Simon Ammann, ale srebrny i brązowy medal Polaka okrzyknięto sukcesem. Niedługo potem odebrał drugą i trzecią Kryształową Kulę. Po nieudanym początku sezonu 2002/03 zdołał sięgnąć w Predazzo po dwa złote krążki mistrzostw świata. To był jednak tylko chwilowy błysk. Po trzech wspaniałych latach przyszedł kryzys. W kolejnym sezonie Małysz nie wygrał żadnych zawodów, a na podium stawał tylko cztery razy. Miał także groźny upadek w Salt Lake City i opuścił kilka ostatnich konkursów. W klasyfikacji generalnej PŚ był 12.
Adam
Zdarzenie w mieście igrzysk 2002 roku Małysz zalicza do jednego z najgorszych momentów w swojej karierze.
- Staram się o tym zapomnieć, ale mimo wszystko czasem wracają do mnie te emocje i chwile spędzone w karetce. Podobno już wcześniej odzyskałem przytomność, ale pierwsze, co pamiętam, to stojący nade mną sanitariusz. Wielki człowiek w czerwonej kurtce z krzyżem. Mówił coś po angielsku, a ja zupełnie nie rozumiałem, co się stało. Chciałem potem jak najszybciej wrócić na skocznię. Poczuć, odzyskać pewność, że nic się nie stało. Już wiem, że w chwili zagrożenia przed oczami przelatuje całe życie - wspominał.
Potrzebne były zmiany; strzałem w dziesiątkę okazało się zatrudnienie trenera Hannu Lepistoe. Pod kierunkiem doświadczonego Fina, który wcześniej m.in. szlifował talent Mattiego Nykaenena, Polak odzyskał dawną formę. W sezonie 2006/2007 zdobył złoty medal mistrzostw świata i po raz czwarty sięgnął po Kryształową Kulę za zwycięstwo w PŚ.
Gdy kolejny rok nie był tak udany, podziękowano Lepistoe za współpracę, a pieczę nad kadrą objął dwa lata starszy od Małysza, były kolega z kadry Łukasz Kruczek. Nie był to jednak krok w dobrym kierunku. Początek sezonu miał bardzo słaby i po rozmowach z władzami Polskiego Związku Narciarskiego zdecydowano się powrócić do sprawdzonej koncepcji i sięgnięto po Lepistoe, tworząc "Team Małysz". Konsultacje dały oczekiwany efekt. "Orzeł z Wisły" zdobył w Vancouver dwa srebrne medale igrzysk.
Na szczycie do końca
W obecnym sezonie Małysz nadal współpracuje z Lepistoe i wciąż dostarcza kibicom mnóstwo emocji. W pierwszym z trzech konkursów PŚ w Zakopanem, po prawie czterech latach przerwy, stanął na najwyższym stopniu podium. W ostatnim upadł przy lądowaniu i cała Polska wstrzymała oddech. 33-letniemu skoczkowi nic poważnego się jednak nie stało.
W połowie lutego w norweskim Vikersund, na największej skoczni świata, poszybował na odległość 230,5 m, ustanawiając nieoficjalny rekord Polski. Dobrą formę zaprezentował także w Oslo, zdobywając szósty w karierze medal MŚ i potwierdzając, że Norwegowie nadając mu przydomek "Króla Holmenkollen" - po pięciu sukcesach w zawodach Pucharu Świata - nie mylili się. Żaden inny skoczek narciarski nie odniósł tam sukcesów porównywalnych z Małyszem.
W czwartek po konkursie na dużym obiekcie ogłosił zakończenie kariery po tym sezonie. 26 marca w Zakopanem kibice po raz ostatni będą mogli krzyknąć: "Leć Adam, leć...".
Subskrybuj:
Posty (Atom)